Autentyki - humor i rozrywka

Akademickie

(Nie)poważne teksty profesorów, ćwiczeniowców dzięki którym nauka staje się przyjemniejsza. Czyli autentyki z polskich uczelni wyższych jak i podstawówek, gimnazjów czy liceów. Zobacz czym potrafią zaskoczyć wykładowcy, ćwiczeniowcy i nauczyciele. Czasem zdarzają się kwiatki gdy student jest pytany (bardzo często) o jakąś prostą rzecz.

Subskrybuj RSS dla kategorii Akademickie.

Wszystkie teksty w kategorii "Akademickie": 833

Pani docent R. i pan prof. Z. mieli prowadzić wspólnie konwersatorium na temat praw kobiet.
Pani docent:
- Dzień dobry, nazywam się tak i tak, robię to i to, razem z profesorem Z. będziemy dla Państwa w tym semestrze prowadzić konwersatorium na temat praw kobiet. Co prawda, profesor pewnie zaraz powie, że nie ma czegoś takiego jak prawa kobiet...
Na co prof.:
- Eee tam, jak zwierzęta mają swoja prawa, to czemu kobiety mają nie mieć?

Piszemy kolokwium z fizyki i umawiamy się z profesorem na ewentualną poprawę. Profesor zaproponował, żeby napisać za tydzień, ale nikomu nie pasowało, bo za tydzień są juwenalia. Profesor na to:
- Najważniejsza rzecz dla studenta, który przychodzi na egzamin, to trafić w drzwi, to jest połowa sukcesu.

Prof. - Ostatnio, jak miałam wykład z zaocznymi i napisałam im całkę na tablicy, to oni zapytali mnie czy mają zamknąć nawias z drugiej strony...

Profesor opowiada o tym, jak został doktorem podczas pobytu w wojsku:
- Miałem 28 lat i zostałem doktorem nauk humanistycznych. A w wojsku stwierdzili, że jestem zagrożeniem, więc sprowadzili mnie na wieś. Rozeszła się tam wieść, że przyjeżdża doktor. Przyjechałem i przyszła do mnie kobieta. Zaczęła się rozbierać
- Co pani robi? - zapytałem zszokowany
- Jest pan doktorem?
- No, jestem - odpowiedziałem, a ona zaczęła się rozbierać dalej. Stwierdziłem, że nie ma jej co tłumaczyć...

Pierwsze zajęcia z przedmiotu, pytanie od prowadzącego:
-Czy ktoś z Państwa wie co to jest tensor?
Na sali cisza.
-Tak myślałem. Ja też kończąc te studia tego nie rozumiałem. Dopiero jak miałem zacząć uczyć tego przedmiotu musiałem się dowiedzieć.

Matma w liceum. Nauczycielka słynna z szczerych i dość niekonwencjonalnych czasami tekstów. Przekształcamy wielomiany.
- Jeden przykład wam zrobiłam. Teraz róbcie sami, w końcu macie się tego nauczyć.
Wszyscy pochylili się nad zeszytami. Za chwilę odzywa się kolega:
- Mogłaby Pani ten drugi przykład też rozwiązać, bo jakoś nie idzie...
- Tak! Mogłabym! Mareczku, ja wam mogę rozwiązać wszystkie te przykłady, ale mnie się to kojarzy z taką sytuacją: to tak jakbym miała wziąć do ust wasze jedzenie, porzuć trochę i wypluć, żebyście mogli to zjeść! Przecież to obrzydliwe już jak się słucha, a jak obrzydliwie musi wygląda!!!
Śmiech i konsternacja... wszyscy znów pochylili się nad zeszytami. Po 5 minutach nieudanych prób druga osoba:
- A czy mogłaby Pani chociaż włożyć ten przykład do paszczy...?

Podczas wykładu:
- Za chwileczkę pojawi się kilka nazwisk... Mogą Wam się przydać do krzyżówki, będziecie mogli zabłysnąć w towarzystwie.

Dynamika zmian współczesnego społ. polskiego, prof. G.
Profesor rozwinął skrót SPORT (w nawiązaniu do popularnych papierosów):
- Socjaliści Powiedzieli - Ograniczyć Robotnikom Tłuszcze.
Podał również odpowiedź (SPORT od tyłu):
- To Robotnicy Odpowiedzieli Pie***ić Socjalizm.

Profesor przed egzaminem do oczekującej rzeszy owieczek:
- Tylko nie ściągajcie! Ja co prawda ściągałem, ale wam nie wypada!

Lekcja matematyki. Mieliśmy zadanie tekstowe, w którym trzeba było obliczyć wagę walenia i kolibra i takie tam. W trakcie rozwiązywania wagi walenia nagle zmieniliśmy temat, lecz nasza pani była czujna i odpowiedziała:

"Dość. Teraz skupmy się na... i tutaj przerwała, bo sobie uświadomiła co musi powiedzieć. My ją wyręczyliśmy i chórem: " NA WALENIU!"

Wszyscy chłopcy w brecht. ;)