Autentyki - humor i rozrywka

Autentyki - śmieszne historie i teksty

Serwis Autentyki.pl zbiera jak sama nazwa wskazuje anegdotki (śmieszne historie z życia wzięte) nadsyłane przez naszych czytelników.
Nowe teksty pojawiają pojawiają się na bieżąco o ile przejdą moderację.

Subskrybuj RSS z najnowszymi tekstami.

Autentyk nr #6624

Akcja miała bodajże miejsce 3 lata temu no ale mniejsza o to...

Było to zaraz na początku wakacji, gdzie przełożyliśmy sobie opijanie końca roku szkolnego na mieście po ostatnim dzwonku na rzecz nocnego pobytu pod namiotami przy ognisku. Wszyscy juz pełnoletni wiec nikt nikomu do kieliszka nie zaglądał ani nie sprawdzał co ze soba przytachał. Jako ze miejscówa cieszyła sie dużym zainteresowaniem młodych jak i starszych ludzi doskonale wiedzieliśmy, ale nie przypuszczalismy że przeżyjemy taką oto sytuacje:

Zanim wszystko stało na swoim miejscu dobiła już godzina 21:00. Nic dziwnego zresztą skoro niektóre namioty były zbyt przekombinowane by rozstawic w ciagu paru chwil, no ale jak w końcu sie udało, podjedlismy troszke i zaraz wzielismy sie za rozpalenie ogniska. Nie minęło 5 min. juz wszystko sie pali, teraz nic tylko sie odprężyć i świętować początek wakacji. Jako ze towarzystwo spragnione było, szybko zaczęto opróżniać butelki z piwem czy winem, bo wódeczka to jakoś dłuzej sie utrzymywała na swoim miejscu ;) No i tak po 4 godzinach miałem niezłą zawieje w głowie i znalazłem się w błogostanie do jakiego wiekszość dążyła, bo mi najwyrażniej sie śpieszyło. No ale jako że kumplowi było mało (podobny miał stan jak ja) ogarnął sobie zielsko i szturchając mnie dał znak byśmy oddalili sie razem co by ludzie nie widzieli bo zaraz by wszystko poszło. No nic, poszlismy kawałek i jazda... Nie pamietam ile tego spaliliśmy ale dobrze za to wiem jak kumpel wygladał i jak sie wtedy czułem. Kompletny Chillout i dopływ enegrii. No skoro już wszystko poszło z dymem czas wrócić do swoich. No to idziemy chwiejnym krokiem śmiejąc sie w niebogłosy z byle czego. Patrzymy, ognisko jest, ludzie jacyś są, no to nasi pewnie bo kurcze przecież my nic prawie nie wypilismy ani nie paliliśmy wiec co by mogło innego tu sie bawić? :P Przysiadamy sie, bawimy, pijemy co wzielismy ze soba, śpiewamy razem z gronem, wszystko fajnie było do chwili kiedy to leżąc koło ogniska naszła mnie okropna chęć pójścia w krzaki w celu wysikania się. Wstałem z trudem i jakos mnie uderzyła po ślepiach za mała wysokość bawiacych sie wokół nas. Pierwsze co, to nasunęło mi sie ze w takim stanie w jakim byłem to ma nawet uzasadnienie, no ale bez przesady! Podchodze do jednego z balowiczów i w odległości kilku centymetrów przyglądam sie twarzy... i o mało zawału nie dostałem. Wracajac nie dotariśmy do swoich tylko do jakichś harcerzy juniorów którzy mieli góra 13 lat!!! Nosz kurde, my nawaleni, zjarani z nimi gadki - szmatki a tu taki cios po ogarnieciu!? Kumplowi tłumaczyłem ja jak sie mają sprawy z dobre 15 minut bo najpierw nie wierzył a potem myślał ze zostaliśmy przez nich porwani :P No ale po jakimś czasie zmobilizowaliśmy się i po ogarnięciu gdzie mniej więcej jesteśmy ruszyliśmy w droge ku naszemu obozowi uprzednio żegnając się z młokosami, bo co jak co ale nas ugościli ;D Mimo szoku i zmeczenia dotarlismy do swoich. Wszyscy pytali sie gdzie do cieżkiej cholery byliśmy!? Nawet nie chciało się nam jezyka strzepić bo pewnie by nam nie uwierzyli cośmy przezyli. I to tylko niby po spozyciu no co prawda dość duzej dawce alkocholu ( o zielsku nie było nawet mowy by powiedzieć, bo jak wczesniej pisałem by zaraz sie rozeszło). Nazajutrz razem z kolegą już sie z tego wszystkiego śmialiśmy i do dziś z uśmiechem wspominamy :)